poniedziałek, 16 stycznia 2017

Debiutancka twarz

Sobota. Już minęła, ale tego dnia nie zapomnę bardzo długo. Rozpoczął się od dość nietypowego śniadania. Tego dnia zjadłem kanapki z ugotowanym szpinakiem, kotletem mielonym, a to wszystko zapieczone w żółtym serze. Po tak wyjątkowym śniadaniu, ten dzień nie mógł być zwykły. Był jak do tej pory najlepszy w moim życiu. Nieco zestresowany wyruszyłem w drogę na mecz. Droga nie była długa, ale po drodze miałem miliony myśli. Już się zastanawiałem czy zagram? Zastanawiałem się jak wypadnie studniówka, którą miałem tego samego dnia. Nie wiedziałem czego się spodziewać. Kiedy już doszedłem na boisko normalnie się przebrałem i byłem zadowolony, że jestem na ławce rezerwowych. Tylko się modliłem aby moja drużyna strzeliła jak najwięcej bramek. Z każdą kolejną czułem się coraz lepiej. Kiedy dowiedziałem się, że zagram to byłem zarazem szczęśliwy, ale i przerażony. Nie mogłem przecież puścić żadnej bramki w debiucie. Jednak trener widząc mnie powiedział żebym się nie martwił i po prostu robił swoje. Wszedłem na boisko w 75 minucie czyli zagrałem trochę ponad 15 minut i zachowałem czyste konto. Byłem naprawdę szczęśliwy, ale zarazem się zastanawiałem co musi czuć bramkarz, który nie zagrał w tym meczu. Chyba nie mógł być zadowolony, że jakiś młokos zajął jego miejsce. Po meczu czułem się przez to trochę winny, ale już mi to minęło. Poczułem, że mam szanse na dłuższe pozostanie w tym zespole. Dlatego na treningach daję więcej niż 100%, bo to może być moja jedyna szansa. Również zauważyłem na dzisiejszym treningu ciekawe zachowanie, jakby drugi bramkarz zaczął mnie traktować jako zagrożenie. Czy naprawdę jestem taki dobry? Sądzę że nie mi to osądzać. Ja wiem, że muszę jeszcze ciężko pracować, aby choć troszeczkę zbliżyć się do poziomu moich starszych kolegów. Wracając do soboty, po meczu chodziłem cały w skowronkach i tylko chciałem się z kimś podzielić moim debiutem w ukochanej drużynie. Ale że mój charakter jest skomplikowany, to próbowałem to zrobić w taki sposób aby nikomu o tym nie mówić, a zwrócić uwagę na mój debiut. Niestety nie da się opisać mojego sposobu słowami. To tak jakby zjeść ciastko i mieć ciastko, po prostu się nie da. Nie chciałem się chwalić, jedynie czego potrzebowałem to trochę uwagi i zainteresowania. Wieczorem kiedy przyszedł czas przygotować się do nie zapomnianego zimowego balu, miałem obawy. Czy dobrze wyglądam? Czy się nie ośmieszę? I milion podobnych myśli, które towarzyszą mi w ważnych momentach mojego życia. Kiedy spotkałem się z moją partnerką, byłem lekko zszokowany, ale nie mogłem tego okazać, moja męska duma mi tego nie pozwalała. Wyglądała olśniewająca, A ja nawet nie zadbałem o moją fryzurę. Wstyd. Ale kiedy już dotarliśmy na miejsce, to z każdą minutą czułem się coraz pewniej. Nie bałem się już, że popełnię jakąś gafę. Przez ponad godzinę siedziałem na krześle i patrzyłem jak klasa miała ostatnią próbę poloneza oraz próbę generalną swojego przedstawienia. Wtedy myślałem tylko o jednym. Kiedy będzie jedzenie? Tutaj warto wspomnieć, że jedynym posiłkiem tego dnia było moje wspaniałe śniadanie. Więc możecie sobie wyobrazić moment kiedy Twój żołądek czeka do momentu kiedy zostanie napełniony. Mogę powiedzieć, że się wtedy śmiertelnie nudziłem. Od momentu uroczystego rozpoczęcia, do momentu kiedy zakończyło się przedstawienie nic ciekawego się nie wydarzyło, więc pominę to. Ale kiedy zaczęły się tańce to wszystko się zmieniło. Chyba tej nocy odkryłem w sobie tancerza. Naprawdę nie wiedziałem, że umiem tak tańczyć. Być może zostało mi to przekazane w genach? Albo moja partnerka była tak znakomita, że rozbudziła we mnie duszę tancerza. Nie wiem naprawdę nie wiem. To ciężko opisać, ale z kolejnymi tańcami czułem się coraz lepiej. Moja partnerka chyba też, ale dla niej to normalne, gdyż jest  wspaniałą tancerką. Z upływem czasu, miałem ochotę przez taniec wyrażać swoje emocje. Zacząłem się czuć jakbym opowiadał jakąś historię. Naprawdę podczas tej nocy poznałem niesamowite osoby, utwierdziłem się w moich przekonaniach oraz nabawiłem się bólu stóp. Być może to przez to, że jednym z moich ostatnich tańców był kankan. Nawet nie wiedziałem, że umiem go zatańczyć, wszyscy co próbowali to polegli, a mi się udało. Ta noc zapadnie mi w pamięci, gdyż wraz z moją partnerką chyba zostaliśmy najlepszą parą tego parkietu. Chociaż była jeszcze jedna para, która również podbijała parkiet, ale ich historię zostawię na innych raz. Rzeczy niemożliwe nie istnieją, a jeśli uważacie że nie mam racji, to wasze zdanie. Kwestia mentalności człowieka.
LeLoupSoiltaire

 Tu zamieszczam bardzo pozytywny utwór :https://www.youtube.com/watch?v=YykjpeuMNEk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz