czwartek, 21 września 2017

Start harcerski

Niedawno odbył się start harcerski Hufca Beskidzkiego. Muszę przyznać, że był to jeden z lepszych startów w ciągu kilku ostatnich lat, ale dzisiaj skupię się na historii związanej ze startem. Była to dla mnie szczególna impreza, ponieważ po 3 latach wróciłem do mojej ukochanej 33 Beskidzkiej Drużyny Starszoharcerskiej "Cichociemni". Jaki był to powrót? Bolesny, a zarazem radosny. Najpierw opowiem dlaczego był radosny, bo jest to dla mnie bardzo łatwe. Można to porównać do spotkania dwóch przyjaciół po kilku latach. Jest między nimi więź, która nigdy nie znika, a jedynie jest słabiej widoczna. Jednak w momencie spotkania ich więź staje się bardziej widoczna i wszystk wraca do życia. Tak samo było ze mną. Cieszyłem się, że moje marzenie się spełniło gdyż zawsze chciałem być kadrą w tak elitarnej jednostce. Przez dwa dni byłem ich opiekunem i uczestniczyłem we wszystkich zajęciach, nawet w przekazaniu drużyny. W tym miejscu rozpoczyna się część bolesna mojego wyjazdu, gdyż z funkcją drużynową pożegnał się mój przyjaciel Bananas. Niby nic strasznego, ale kolejna informacja była przysłowiowym gwoździem do mojej trumny. Oświadczył Nam, że z dniem dzisiejszym jego misja w ZHP-ie dobiegła końca.O jego decyzji wiedziałem już od dwóch miesięcy, ale żyłem nadzieją, że zmieni zdanie. Mimo tej wiedzy ta informacja była dla mnie jak grom z jasnego nieba - sparaliżowała mnie.Mój świadek podczas przyrzeczenia harcerskiego, mój świadek podczas bierzmowania ( mimo, że jest rok młodszy) mój zastępowy, mój wzór, ale przede wszystkim mój przyjaciel odchodzi w poszukiwaniu innej ścieżki życiowej. Wiele osób nie wiedziało co zrobić. Wszyscy najpierw dziękowali Pawłowi za jego działalność, a następnie gratulowali Kai tego, że została drużynową. Ja wszystko zrobiłem w odwrotnej kolejności, gdyż zbierałem myśli co mam powiedzieć mojemu przyjacielowi. Było to bardzo ciężkie przez kilkanaście sekund nie potrafiłem nic powiedzieć, ale gdy się przełamałem powiedziałem mu kilka rzeczy. Co powiedziałem Pawłowi dowiecie się poniżej.

Głowna wypowiedź ( sens wypowiedzi zachowany, jest chaotyczna i ma wiele powtórzeń, gdyż była wypowiadana w szale emocji, a wtedy nie myśli się logicznie):
Nie cieszę się z tego, że odchodzisz Bananasie. Ja nawet tego nie akceptuje, ale muszę się z tym pogodzić. Jest mi bardzo ciężko, ponieważ przed oczami mam wszystkie nasze wspólnie spędzone chwile. Ale rozumiem Cię, że szukasz własnej drogi w życiu i mogę Tobie obiecać, że będę Cię wspierać. Jeśli będziesz czegoś potrzebował to napisz, a ja zawsze Ci pomogę. Naprawdę mi ciężko, bo byłeś moim autorytetem, byłeś moim świadkiem i spędziłem z Tobą wiele wspaniałych chwil, więc to akceptuję. Mam nadzieję, że znajdziesz swoją drogę sam jej szukam i próbuje różnych szlaków i to jest Twój czas aby zmienić trasę. Mam nadzieję że Ci się uda. Będę zawsze Cię wspierać. Wiele osób ma Ci to za złe, że odchodzisz nawet ja też, ale to akceptuję i będę zawsze Cię wspierał, gdyż wiesz czego pragniesz i czego potrzebujesz.

Podczas tego pożegnania czułem, że żegnam się z osobą, która odchodzi z tego świata. Uczucia, które mi wtedy towarzyszyły doświadczyłem tylko raz w życiu, kiedy żegnałem się z moim tatą przed wyjazdem na obóz. Było to moje ostatnie spotkanie, gdyż trzy dni później zmarł. Po dzisiejszej historii mam dla Was dwie rady. 1)Żeby wspierać swoich bliskich w trudnych momentach, gdyż nic tak mocno nie pokrzepia jak nasza wiara w drugiego człowieka. 2)Doceniamy drugiego człowieka dopiero wtedy gdy go Nam zabraknie
LeLoupSoiltaire