piątek, 30 marca 2018

Największy lęk

Tak, dzisiaj czyli w Wielką Sobotę okoły godziny 3:00 zostałem obudzony z sennego koszmaru. Wiem, że jeśli tego nie napiszę to nie zasnę. Dzisiaj Wam opowiem o największym moim lęku, który inne osoby w nieświadomy sposób go potęgują i nawet niewiedzą jak wielką krzywdę mi robią.
Tak jak ja, na moim miejscu może się znaleźć wiele osób, chociaż wydaję mi się że tak irracjonalnego lęku jak mój nikt z Was nie ma. A więc do rzeczy, od kilku miesięcy walczę z tą myślą. Nie wiem czym jest to spowodowane, ale zbyt często ona się pojawia. Może przez moje wychowanie tak się właściwie dzieje. Nie wiem. Po prostu boję się samotności, ale nie w tym sensie, że nie mam znajomych, a tym bardziej przyjaciół. Wręcz przeciwnie mam kilku przyjaciół i wielu znajomych, można powiedzieć że jestem dużą towarzystwa i lubię spędzać czas z drugim człowiekiem. Ale w jednym polu jestem nie spełniony, myślałem że jestem, ale mój organizm mi nie pozwala na to. Po prostu brakuję mi "drugiej połówki". Boję się tego, że nigdy nie znajdę dziewczyny > narzeczonej > żony i zostanę sam jak palec. Tak chcę mieć swoją rodzinę. Niestety, albo stety na tym punkcie jestem bardzo wyczulony i za każdym razem nie wytrzymuję żartów w kierunku mojej osoby w tej dziedzinie. Raczej będzie Wam to ciężko zrozumieć, bo taki lęk jest ciężko opisać, ale nikomu go nie życzę. Co mam powiedzieć, może po prostu nie pasuje do współczesnego typu mężczyzny, może idealnie wpasowałbym się w średniowieczu. Dla mnie każdej dziewczynie należy się szacunek. Chciałbym z tą osobą dzielić moje smutki i brać jej zmartwienia na własne barki. Rozśmieszać ją kiedy Ona będzie smutna, albo ją wysłuchać. Codziennie jej mówić jak dla mnie jest ważna i jak odmieniła moje życie. Osłaniać ją przed kroplami deszczu i chłodzić kiedy słońce będzie za mocno przygrzewać. Przytulać ją kiedy tego potrzebuję i gwarantować jej ciszę kiedy tego potrzebuję. Po prostu codziennie ją poznawać od nowa. I tu się właśnie zastanawiam. Co robię źle? Może jestem za dobry? Nie wiem dlaczego, ale osoby które mówią swojej dziewczynie, że jest głupia i jak się coś nie podoba to może sobie poszukać nowego chłopaka, nie mają takich problemów jak ja. Albo inni mają dziewczynę przez rok i zawsze po tym czasie sobie ją zmieniają jak jakąś bezużyteczną rzecz oraz są szowinistami też nie mają takich problemów jak ja. Mógłbym wymieniać wiele przykładów, ale to bezsensu bo się tylko bardziej dobijam. Sam nie wiem gdzie tkwi problem, jedynie co to to, że nie pasuje do tej epoki i tyle, bo już wszyscy rycerze chyba wyginęli. A może po prostu nie jestem atrakcyjny ( ale tego nie zmienią, bo każda część mojego wyglądu ma dłuższą historię i nie zmienię jej).Być może ktoś to przeczyta i będzie chciał mnie pocieszyć i powie żebym się nie zmieniał, ale ja nie mam powodu go słuchać - dlaczego? Po prostu inni mają argumenty, które mnie bardziej przekonują za ich racjami. I tu się pojawia kolejny problem sprzeczność. Rozum mówi jedno, a serce drugie, czuję się rozrywany, gdyż chce najlepiej dla wszystkich i przez to cierpię. Zastanawiam się jaką Wy naukę możecie z tego wyciągnąć. Jedynie co mi przychodzi do głowy to, to że pisanie nawet  do szuflady bardzo pomaga, bo nie dusisz w sobie tylu emocji tylko one się z Ciebie wylewają.
Przy okazji odkryłem swój kolejny lęk. Moim ukrytym lękiem jest strach przed zmianami. Nie lubię zmian, jak się do czegoś przyzwyczaję to czuję się po prostu bezpiecznie. Jednak jeśli się nie rozwijamy to stoimy w miejscu, a kiedy stoimy w miejscu to tak jakbyśmy się cofali. I co mam z tym zrobić? Wiele pytań a tak mało odpowiedzi. Aktualnie mógłbym się porównać do "róży", która ma wielkie kolce, a płatki znikają jeden za drugim. Jest tylko jedna rzecz,  która odmieni los. Niestety żadne rozmowy nie pomogą, bo miałem ich bardzo wiele, ale ta samotność jest okropna. Jednak nikt z Was widząc mnie gdzieś na ulicy nie pomyślałby, że coś takiego siedzi we mnie, bo normalnie się śmieje, normalnie się zachowuję, normalnie rozmawiam. Nauczyłem się wszystko przykrywać maską, bo ja nie lubię otrzymywać pomocy. To ja daję innym ratunek i dlatego nie chcę pomocy innych, bo jestem bardzo uparty, i często podejmuję złe decyzje.
Reasumując jestem skomplikowaną osobą, jak każdy z nas, ważne żeby rozwiązywać swoje problemy, czasami na początku nie widać rozwiązania. Wtedy nie możemy się poddać choć to jest najłatwiejsze, ale musimy walczyć. Nie przejmujcie się innymi ludźmi co źle o Was mówią. Wiem łatwo się mówi, ale zawsze możecie ich usunąć ze swojego życia. I czasami to jest najlepsze. Może to nie jest jednolite, ale mam nadzieję że Wam pomogłem i mam nadzieję że sobie pomogłem ( może koszmary odejdą na te kilka dni).

LeLoupSoiltaire

P.S. Dzika róża, czyli moja metafora

"Zapach róży"

Wiem dobrze, co czujesz, te moje nastroje Szybka zmiana zdania, zamknięte pokoje Może to zabawne, ale ja nie żartuję Chcę być sprawiedliwym, przecież ja tez czuję Ref.: Też jestem człowiekiem, też serce posiadam Także innych kocham, także innych zdradzam Tez mnie nienawidzą, kochają niektórzy Też prawie jak, każdy lubię zapach róży Zwr 2: Tez jestem samotny, czuję zapomnienie Dobrze wiesz, że miłość to moje zbawienie Niszczy mnie samotność, tak bardzo powoli Choć już zrozumiałem, że nienawiść boli Ref.: Też jestem człowiekiem... Zwr 3: Chociaż nie znalazłem duszy sobie bratniej Chcę tu jeszcze zostać do chwili ostatniej Trochę smutno było, trochę się zawiodłem Wtedy już wiedziałem, zostać tu nie mogę Ref.: Też jestem człowiekiem... Zwr 4: Teraz, gdy odszedłem kwiatom się spowiadam Z tego, że Cię kocham, że serce posiadam Z tego, że żałuję, że brak mi sumienia Które mi wskazuje drogę do zbawienia.

Jak myślicie, w która zwrotka to opis mojego życia?

A tu najlepsze wykonanie na polskim youtube: https://www.youtube.com/watch?v=8icMUDOH-MU